Bo zima jak co roku zaskakuje swoim przyjściem. Nikt się nigdy nie spodziewał, że zima przyjdzie, może w tym roku da sobie spokój? A ja się już nie denerwuję. Bo ja zdążyłam przekoziołkować przez prawdopodobnie ostatnią niedzielę bez zimowych wrocławskich ekscesów. I był grzaniec nie-grzaniec, i wata cukrowa, i milijon tostów, i wino, kaczki i chleb. A potem noc z mym ukochanym Czesławem L.
Anna Gavalda napisała książkę. "Pocieszenie". Połknęłam ją w pociągu prawie całą, a resztę w kąpieli z pianą. Nie żartuję; łazienka pachniała migdałami, nogą całą w pianie sterowałam przepływem gorącej wody, a przed oczami miałam krajobraz Francji, Les Vesperies, zgraję dzieci i osła Ramona. Odkrywam dla siebie nowe przyjemności. Odkrywam nowe fascynacje. Nowe sposoby kontemplacji. Nowe pomysły. Spada to na mnie z nieba, może spływa, już nie wiem, czy to śnieg, łupież, czy inspiracja.
I haiku. Autorka cytuje tylko kilka, a z tych najbardziej podoba mi się:
Opadły kwiatBo wiecie? Uwielbiam książki pełne cytatów. Nazwisk prawdziwych ludzi, których mogę odnaleźć.
wrócił na gałąź?
To był motyl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz