O co chodzi w tych supermarketach? Mają wszystko, szklanki w pomarańczki, talerze za dwa złote, huśtawki, zabawki, rowery, szmery bajery, linki hamulcowe, klocki hamulcowe, świecące nasadki na kierownicę, milion par rękawiczek, blokady, łańcuchy, zestawy kluczy, świecące nakładki na wentyle w kształcie głowy kosmity, bagażniki, pompki, trąbki, pedały, blokery, wszystko do cholery macie, tylko tych najbardziej potrzebnych, tych upragnionych, niezbędnych przecież do życia wentyli - no nijak nie idzie znaleźć.
Bo ja idę do sklepu po to, co mam dokładnie w głowie. A więc primo - wentyle, secundo - skoroszyt, w końcu tertio - jakieś żarcie, i najważniejsze w tym wszystkim cuatro - zważyć się w dziale z akcesoriami łazienkowymi.
A tu wagi albo popsute albo poblokowane.
Cholerstwo. Więcej się w a Carrefourze nie pojawię.
Maniakalnym kolekcjonerom wentyli rowerowych mówimy stanowcze nie!
To jest o tym, co mnie poruszy, i o tym, co gra w mojej duszy. Wypowiada się tu moja wersja dur i moll, a także inne wariacje. One tak lubią, i mnie też to nie przeszkadza. Póki to co pisze nie ma czytelnika, czuję, jak znikam.
środa, 21 kwietnia 2010
czwartek, 8 kwietnia 2010
Tydzień mnie nie było. Tydzień, a tu proszę.
Stokrotki zakwitły na trawie między ulicami.
Skrzyżowanie jak było, tak i jest rozwalone do imentu, że niby tory, ale ja tam nic nie widzę.
W tej białej koszuli w kolorową kratę wyglądam jak lekarz w kitlu, ale jest przyjemnie.
Bo ja przecież chciałam być lekarzem jako mała dziewczynka, a potem wylałam cały tusz kreślarski na bluzkę, i już nie mogłam stawiać pieczątek na receptach dla pluszaków.
Napisałam trochę i jeszcze trochę. Nic z tego nie wynika, sernik świątecznie wlezł mi do głowy (i żołądka), podobnie jak czekolady za dużo. oj za dużo.
Stokrotki zakwitły na trawie między ulicami.
Skrzyżowanie jak było, tak i jest rozwalone do imentu, że niby tory, ale ja tam nic nie widzę.
W tej białej koszuli w kolorową kratę wyglądam jak lekarz w kitlu, ale jest przyjemnie.
Bo ja przecież chciałam być lekarzem jako mała dziewczynka, a potem wylałam cały tusz kreślarski na bluzkę, i już nie mogłam stawiać pieczątek na receptach dla pluszaków.
Napisałam trochę i jeszcze trochę. Nic z tego nie wynika, sernik świątecznie wlezł mi do głowy (i żołądka), podobnie jak czekolady za dużo. oj za dużo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)