wtorek, 1 grudnia 2009

Sto milionów liptonów.

Herbata za herbatą. Kolega prosto z Chile śmieje się ze mnie, że piję jedną za drugą, nawet 8 szklanek dziennie. Ale przeczież w herbacie jest siła, w herbacie jest moc! Pisał o tym zresztą Konfucjusz, że pozwolę sobie zacytować:
"Tea tempers the spirit and harmonizes the mind, dispels lastitude and relieves fatigue, awakens thought and prevenst drowsiness, lightens or refreshes the body and clears the perceptive faculties."
Mam to na szafie naklejone tak na wszelki wypadek, gdyby tak kto przyszedł i powiedział: Znowu żłopiesz czaj! To ja wtedy mogę mu pokazać, że czaj to dobra rzecz, dalece lepsza niż kawa. I smaczniejsza, tak poza tym.


Ale ja nie o herbacie chciałam. Piszę do państwa czyli w eter z okazji pierwszego takiego przymrozku. Rano szłam sobie grzecznie na przystanek, a tam? Morze bieli! Czyli że szron, wspaniale, wspaniale... A wieczorem, tak jak wracałam, całkiem kilka minut temu, zimno mi było już tak jak w zimie, a nie jesienią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz